lip
24
2011
0

W trasie

Jesteśmy już prawie dobę w podróży. Tej właściwej, która nazywa się Złombol 2011. Dla mnie i uczestników rajdu z ekipy Śrem Team, z którą podróżuję oraz z ludźmi z ekipy Młode Pyrki wszystko zaczęło się w piątek.

Oni wyruszyli do Katowic z Poznania samochodami, a ja z Białegostoku po południu pociągiem. W Na peronie dworca Katowicach zameldowałem się równo o godzinie 00:00. Chłopaki ze Śremu już na mnie czekali swoim podrasowanym Żukiem ze Straży Pożarnej na Opolszczyznie. Gdy tak staliśmy i rozmawialiśmy pod katowickim dworcem podszedł do nas gość. Powiedział, że również jedzie Żukiem w rajdzie i w razie potrzeby miałby dla nas jakieś części zapasowe. Ofiraował nam oponę, bo w śremskim Żuku padła podczas podróży do Katowic.

Z dworca pojechaliśmy na stancję. Tam był punkt noclegowy. Posiedzieliśmy trochę, tak do 1.30, pogadaliśmy, omówiliśmy wstępny plan podróży, poznałem ekipę, z którą miałem jechać i spać. Pobudka prze 8-mą, szybki prysznic, pakowanie, a w międzyczasie konsumpcja przywiezionych ze sobą kanapek, suszenie ręczników po kąpieli i kubek gorącej herbaty. Tak po 9-tej, koło pół do 10-tej byliśmy gotowi. Trzeba było stawić się na miejscu startu.

Mniej więcej o 10-tej byliśmy na miejscu. Katowice, ul. Mariacka. Scena, asysta Policji i wielki balon z napisem START. A na ulicy (właściwie to był deptak) sporo samochodów, Przed nami zgłosiło się już trochę aut. Trwało ostatnie pakowanie, oklejanie numerami startowymi i sprawdzanie stanu technicznego. Niektórzy gorączkowo szukali części zapasowych i radzili się mechaników. My dostaliśmy w prezencie oponę, którą trzeba było podwiesić pod skrzyniąna dole Żuka.

Pogoda ładna, świeciło słońce. Doczekaliśmy do godziny 11.45. Na tę godzinę zaplanowany był oficjalny start wszystkich załóg biorących udział w rajdzie Złombol 2011. Z 10-minutowym opóźnieniem (organizatorzy naradzali się z Policją na temat trasy i sposobu przejazdu kolumny przez miasto) ruszyliśmy. Start oglądało kilkuset Katowicczan. Zjawili się również przedstawiciele różnych redakcji. W naszą stronę wycelowane były obiektywy kamer i aparatów, a na trasie dojazdowej do autostrady A4 w stronę Wrocławia jechała obok nas przez chwilę ekipa TVP Katowice.

Kolumna złombolowych pojazdów rozsypała się dość szybko. Każdy jechał ustaloną przez siebie prędkością. Niektóre pojazdy nie były w stanie, z pełnym bagażem, “pocisnąć” po drodze więcej niż 70-80 km/h. My jechaliśmy równo do Wrocławia. Stała prędkość 70-80. Czasem na krótszych odcinkach koło 100 km/h. Za nami ekipa Młodych Pyrków w niebieskiej Skodzie 120L. 22 kilometry przed Wrocławiem awaria. Pękła dętka w oponie. Na szczęście mamy podarowane koło zapasowe. Kilkanaście minut i mogliśmy jechać dalej.

We Wrocławiu dłuższy postój na Bielanach przy centrum handlowym TESCO. Tam większe zakupy, które pozwolą przetrwać kilka najbliższych dni i nocy, sprawdzanie stanu technicznego aut, oraz obiad na KFC. Kupiłem sznur do suszenia bielizny. Upletliśmy z niego pod sufitem siatkę bagażową. Jest bardzo przydatna.

Potem już tylko jazda przed siebie. Cały czas. Drezno, Chemnitz, Lipsk. Mieliśmy po drodze kilka postojów na dotankowanie paliwa – gazu LPG i czynności fizjologiczne. Tankujemy tak co 200 km. W nocy rozłożyłem z tyłu fotel i skuliłem się w pozycji do spania. Wyciągnąłem kurtkę, by się ogrzać. Żuk nie ma ogrzewania przestrzeni pasażerskiej z tyłu. Niedługo potem okazało się, że trzeba będzie też wyciągnąć śpiwór. Jak dobrze, że mój przystosowany jest do niższych temperatur. Przeżyłem kilka nocy na poprzednich “Przystankach Woodstock” pod namiotem i w deszczową pogodę, więc wiedziałem jaki wybrać kupując. Koło 4-tej zaczął padać deszcz i padał tak do godziny 7-mej. To budziłem się, to zasypiałem. Przez długi czas w ogóle nie mogłem zasnąć. W międzyczasie ze 3 razy zmieniali się kierowcy. Pokapało mi trochę na głowę z blaszanego sufitu. Akurat nade mną zbierała się woda. Jakoś dotrwałem.

Cały czas trasę zapisuje mój GPS logger Holux M-241.  Zobaczymy jakie ścieżki wyprodukuje. Wtedy będzie można obejrzeć je na mapie Google.

Po 7-mej dojechaliśmy do Holandii, a po godzinie 9-tej wjechaliśmy na teren Belgii. Jedziemy w stronę Antwerpii. Dopiero na stacji w pobliżu Dunkierki znaleźliśmy niezabezpieczoną sieć WiFi, z której mogę wysłać ten wpis. O 14.55.

Written by Krystek in: Uncategorized,z trasy,Złombol 2011 |

Template: TheBuckmaker.com Blog Themes | Unlimited Web Hosting, Kapitalversicherung